Gargangruel Gargangruel
1960
BLOG

Co w JOW-ach piszczy

Gargangruel Gargangruel Polityka Obserwuj notkę 34

Od pewnego czasu jestem bombardowany propagandą jowistów, czyli wyznawców ideologii, która widzi swoją Ziemię Obiecaną we wprowadzeniu w Polsce brytyjskiego systemu JOW. Dodać należy, na marginesie, że system, który jowiści chcą wprowadzić, nie jest tożsamy z modelem westminsterskim, który panuje w Wielkiej Brytanii. Kto chce, może sobie w Wikipedii sprawdzić, co to za zwierz ów model westminsterski.

Opierając się na powszechnie dostępnych źródłach wiedzy o zamiarach i założeniach „programowych” kukizowców (choć nie wiem czy termin ten dokładnie odpowiada terminowi „jowiści”), można w pewnym uproszczeniu przedstawić ich ideologię.

 

- każdy może ubiegać się o mandat posła, wystarczy kilka podpisów i niewielki zastaw, zwracany po uzyskaniu określonej, niezbyt wielkiej, ilości głosów;

- wyborca jest suwerenem – wybiera, odwołuje i żaden prezes, żadna partia nie może mu w tym przeszkodzić;

- każdy okręg wyborczy jest autonomiczny, sam przeprowadza wybory, sam liczy głosy i kandydat, który w okręgu ma największe poparcie obywateli staje się przedstawicielem lokalnej społeczności do parlamentu - przynależność partyjna nie ma większego znaczenia;

- wszystkie lokalne społeczności mają swych reprezentantów w Sejmie; 

- JOW to indywidualna odpowiedzialność kandydata i przypisanie go do regionu; 

- JOW to wybory w małych okręgach, a więc daje szanse ludziom, którzy sprawdzili się lokalnie.
 

Takie - i podobne teksty - atakują mnie w Internecie codziennie od kilku miesięcy. W niektórych kręgach rozważna jest nawet możliwość koalicji z „antysystemowcami”, którzy propagują powyższą ideologię. Sam znam osoby, które traktują wspomniane wyżej „zasady” jak Prawdę Objawioną.

Wszystkim tym, którzy wierzą w JOW-y i ich wyższość nad każdym innym sposobem wyboru władzy ustawodawczej dedykuję poniższą opowieść.

 

Obecny premier Wielkiej Brytanii David Cameron po ukończeniu studiów pracował przez 4 lata w departamencie badawczym Partii Konserwatywnej. Po wyborach 1992 został specjalnym doradcą rządu, początkowo w Ministerstwie Skarbu, później w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Pierwszą próbę dostania się do Izby Gmin podjął w 1997. Startował w okręgu Stafford, ale nie dostał się do parlamentu. Udało mu się natomiast w 2001 r., kiedy wygrał wybory w okręgu Witney. Okręg Stafford leży w  Staffordshire w regionie West Midlands, a okręg Witney znajduje się w Oxfordshire w regionie South East England. (Regiony w Anglii są jednostkami podziału terytorialnego, które można porównać do regionów pokazywanych u nas na mapach pogody.) Można by powiedzieć, że startował początkowo w Wielkopolsce, a dostał się na Podkarpaciu. Dodatkowo miał pecha, bo okręg Stafford wydawał się być „bezpieczny” dla Partii Konserwatywnej, która wygrywała w nim wybory od 1983 roku. Niestety w 1997 roku passa się odwróciła i okręg Stafford stał się „bezpieczny” dla Labour Party i pozostaje taki do chwili obecnej. Inaczej sprawa się miała z okręgiem Witney, który – już ponad 30 lat – jest „bezpieczny” dla konserwatystów. W latach 1983-1997 deputowanym do Izby Gmin był w tym okręgu Douglas Hurd, który w latach 1985-1995 był, najpierw, ministrem spraw wewnętrznych, a następnie ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Kiedy w 1997 roku został dożywotnim parem Anglii, kandydatem konserwatystów z okręgu Witney okazał się Shaun Woodward, wschodząca gwiazda Torysów. Nie powinna zdziwić nikogo informacja, że wygrał wybory i został członkiem Izby Gmin. Wkrótce stał się głównym rzecznikiem konserwatystów (czyli ówczesnej opozycji) w sprawach dotyczących Londynu. Jednak w 1999 roku - po tym jak opowiedział się za uchyleniem prawa zakazującego promocji homoseksualizmu w szkołach, został odsunięty z pierwszego szeregu Partii Konserwatywnej.

Spowodowało to, że Woodward przeniósł się do rządzącej Partii Pracy, ale nie zrezygnował z mandatu. Jego konserwatywni wyborcy wezwali go do rezygnacji i stanięcia do wyborów uzupełniających pod sztandarem Partii Pracy, jako że zdobył mandat w „bezpiecznym” okręgu konserwatystów. Jednak Woodward odmówił i mimo krytyki, zarówno ze strony przedstawicieli Partii Konserwatywnej, jak i niektórych posłów laburzystowskich, „reprezentował” okręg Witney do końca kadencji. W 2001 roku nie starał się już o ponowny wybór z okręgu Witney (wtedy wygrał tam Cameron) i znalazł sobie „super-bezpieczny” okręg St Helens South w hrabstwie Merseyside w regionie North West England, czyli jakby u nas na Pomorzu. Z tego okręgu został wybrany w elekcjach 2001, 2005 i 2010.

 

Ta historia skłania mnie do postawienia kilku pytań, bo nie bardzo widzę korelację miedzy rzeczywistością opisana powyżej, a hasłami, którymi szermują polscy jowiści.

 

W jaki sposób David Cameron został kandydatem konserwatystów najpierw w okręgu Stafford, a następnie w okręgu Witney?  Wpłacił 500 funtów i zebrał 10 podpisów?

A co z innymi kandydatami konserwatystów, którzy chętnie wystartowaliby w „bezpiecznym” okręgu? Też wpłacili kaucję i zebrali podpisy? To jednak obniżyłoby znacznie szansę na zwycięstwo kandydata Partii Konserwatywnej. Kto zatem ZDECYDOWAŁ o tym, kto będzie reprezentował PARTIĘ w tym okręgu?

A co z miejscowymi konserwatystami? Ichnim wójtem, czy burmistrzem? Żaden nie chciał startować? Przecież TYLKO ludzie, którzy sprawdzili się lokalnie mają szansę, czy też powinni, zostać wybrani w małym okręgu.

Podobnie jest z Shaunem Woodwardem. Co miejscowi kandydaci w ST Helens South powiedzieli o jego kandydaturze? Nie wpłacili po 500 funtów i nie zebrali po 10 podpisów? Przecież wygraliby w cuglach. Naprawdę jest daleko z Witney do St Helens.

A jak to jest z odpowiedzialnością posła przed wyborcami i jego odwołaniem? Wyborcy „wezwali” posła do rezygnacji, a on im odpowiedział (w wolnym przekładzie): Pocałujta mnie w dupe. Nie chcem i NIE MUSZEM. I nie musiał, to fakt.

A jak było z „przypisaniem” sir Douglasa Hurda do okręgu Witney? Miał czas, jako minister spraw wewnętrznych, a potem zagranicznych, na dbanie o chodniki w Witney i miejscową bibliotekę? A co z latarniami i Aquaparkiem, też myślał o tym?

Naprawdę żaden prezes nie ma nic do gadania, gdzie kto ma startować?

 

Tych pytań można by postawić znacznie więcej, ale już tyle wystarczy, aby zorientować się, że propaganda jowowska skierowana jest do ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia jak naprawdę działa system wyborczy w Wielkiej Brytanii i co ściągnęlibyśmy sobie na głowę w Polsce, gdybyśmy się na taki system zdecydowali.

NA PEWNO nie byłoby to uwolnienie się od partii i ich prezesów, ani nie byłaby to odpowiedzialność posłów przed wyborcami. Byłoby inaczej, ale tak samo, a właściwie gorzej.

Gargangruel
O mnie Gargangruel

Jestem z Pragi. To widać, słychać i czuć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka