Gargangruel Gargangruel
4597
BLOG

Co warto wiedzieć o in vitro

Gargangruel Gargangruel Społeczeństwo Obserwuj notkę 41

Poniższy tekst jest dość długi, ale nie wszystko da się opisać w 160 znakach.

 1. Kilka słów wprowadzenia

In vitro wzbudza wiele emocji. Bierze się to w dużej mierze z faktu, że mieszczą się w tym zagadnieniu trzy odrębne aspekty - biologiczny, prawny i techniczno-finansowy, które wrzucane do wspólnego kotła w różnych proporcjach, mogą stworzyć dowolną mieszankę wybuchową. Ta notka jest próbą pewnego uporządkowania tego pojęciowego bałaganu, aby można było lepiej zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi.

Do istnienia życia muszą być spełnione trzy warunki. Po pierwsze, aby życie w ogóle zaistniało, musi istnieć półprzepuszczalna błona, która z jednej strony oddziela ład wewnętrzny od zewnętrznego chaosu, a z drugiej strony umożliwia pobieranie potrzebnych substancji i usuwanie na zewnątrz niepotrzebnych czy wręcz szkodliwych. Następnie musi istnieć przemiana materii, czyli podtrzymywanie życia na bieżąco oraz – po trzecie - rozmnażanie, czyli przekazywanie życia, umożliwiające jego trwanie w czasie. Wszystkie te warunki zostały na naszej planecie spełnione parę miliardów lat temu i od tamtej pory Życie na Ziemi trwa.

Najprostszym sposobem rozmnożenia się (rozrodu) był podział. W sprzyjającym otoczeniu jedna komórka dzieli się na dwie identyczne. To proste i skuteczne rozwiązanie, co jednak się stanie, gdy – z upływem czasu - otoczenie przestanie być sprzyjające? Życie, tak przekazywane, zginie.

Bardzo dawno temu Życie „wynalazło” więc lepszy sposób wytwarzania potomstwa. Ten sposób, związany z istnieniem specjalnych komórek rozrodczych, zwanych gametami, to rozmnażanie płciowe. Była to niewiarygodna rewolucja zmieniająca zupełnie zasady rozrodu. Przede wszystkim powstały dwie płcie różniące się od siebie, mniej lub bardziej znacznie. Drugie, nie mniej ważne, to fakt, że w rozmnażaniu bezpłciowym z jednej komórki powstają dwie, a w płciowym – z dwóch jedna. A to oznacza, że te dwie komórki (gamety) muszą się jakoś spotkać. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że „wymyślanie” sposobów jak najskuteczniejszego spotykania się gamet, zajęło Życiu wiele czasu. Ale też kolejne rozwiązania były coraz lepsze.

 

2. Aspekt biologiczny

U ssaków, którymi jesteśmy, aby doszło do połączenia gamet (zapłodnienia) musi nastąpić akt płciowy, czyli kopulacja. W jego wyniku sperma samca zostaje dostarczona do dróg rodnych samicy. Zapłodnienie zachodzi w organizmie samicy, a konkretnie w jajowodzie.

Aby doszło do zapłodnienia muszą być spełnione pewne warunki. Gameta męska (plemnik) - właściwej jakości - musi dotrzeć w odpowiednie miejsce w organizmie żeńskim i napotkać tam gametę żeńską (oocyt) - właściwej jakości - i po pokonaniu barier wniknąć do środka oocytu umożliwiając połączenie materiału genetycznego rodziców. Z tego połączenia powstaje nowy, potomny organizm, zawierający własny materiał genetyczny jedyny i unikalny. Znaczy to, ni mniej, ni więcej, że każda gameta jest inna i prawdopodobieństwo utworzenia się kiedykolwiek identycznego organizmu jest żadne.

Skoro znane są warunki konieczne do zapłodnienia, znane są też możliwe przyczyny braku zapłodnienia. Przyczyny te mogą znajdować się po stronie jednego z rodziców lub po obu stronach łącznie. Zapłodnienie nie nastąpi gdy brak jest jednej z gamet albo jest ona niewłaściwej jakości oraz gdy jedna z gamet nie może dotrzeć na właściwe miejsce. Samo zapłodnienie nie oznacza jeszcze przyjścia na świat potomstwa. Zarodek musi przemieścić się do macicy, zagnieździć tam i następnie przejść prawidłowo cały okres ciąży, aż do porodu.

Od zawsze istniały więc samice, które z powodu chorób czy wad, nie były zdolne zajść w ciążę albo tej ciąży donosić. Podobnie jak od zawsze istniały samce, które z powodu chorób czy wad, nie były zdolne do zapłodnienia samicy.

Jak sobie kiedyś radzili ludzie, którzy pragnęli mieć potomstwo, a nie byli w stanie sami go wytworzyć?

Rdz 30  

1 Rachela zaś widząc, że nie może dać Jakubowi potomstwa, zazdrościła swej siostrze i rzekła do męża: «Spraw, abym miała dzieci; bo inaczej przyjdzie mi umrzeć!» 

2 Jakub rozgniewał się na Rachelę i odparł: «Czyż to ja, a nie Bóg, odmawiam ci potomstwa?» 

3 Wtedy ona powiedziała: «Mam niewolnicę Bilhę. Zbliż się do niej, aby urodziła dzieci na moich kolanach; chociaż w ten sposób będę miała od ciebie potomstwo»

4 Dała mu więc swą niewolnicę Bilhę za żonę, i Jakub zbliżył się do niej. 

5 A gdy Bilha poczęła i urodziła Jakubowi syna, 

6 Rachela rzekła: «Bóg jako sędzia otoczył mnie opieką; wysłuchawszy mnie dał mi syna». Dlatego nazwała go Dan.(…)

W przytoczonym tekście zawarty jest opis zapłodnienia pozaustrojowego, czyli poza organizmem matki. Matki rozumianej prawnie, a nie biologicznie. Zwyczaj ten pochodzący z Babilonii, znany już z kodeksu Hammurabiego sprzed 3800 lat, pozwalał kobiecie na prawne uznanie dziecka innej kobiety za własne. Oczywiście kobieta, której zabierano dziecko, nie miała nic do gadania, bo była niewolnicą.

I nic się w tej materii nie zmieniło przez wszystkie te wieki. Kobieta, która pragnie mieć dzieci, a nie może ich mieć, ma do dyspozycji TYLKO dwa sposoby. Może zaopiekować się dzieckiem bez matki lub niczyim albo zabrać dziecko innej kobiety. Zabrać to znaczy ukraść albo kupić. Mężczyzna, który pragnie mieć dzieci, a nie może ich mieć, może też zaopiekować się dzieckiem bez ojca lub niczyim albo ukraść czy kupić dziecko.

 

3. Aspekt prawny

Dochodzimy tutaj do sedna problemów z in vitro. Bo nie jest to – wbrew pozorom – jedynie technologia postępowania z gametami, ale skomplikowany i różnorodny problem prawny.

Biologiczna rola samca sprowadza się do zaplemnienia samicy odpowiedniej jakości gametami. Dla organizmu samca zapłodnienie jest zawsze zewnętrzne. Wszystko co dalej, następuje wyłącznie w organizmie samicy (matki). W przypadku Homo sapiens dochodzi do tego jeszcze fakt, że zarówno rodzice jak i wytworzone potomstwo mają osobowość prawną. Stąd sytuacja przy in vitro jest różna dla kobiet i mężczyzn.

Jeżeli kobieta jest w pełni zdrowa, to nie potrzebne jest in vitro, gdyż sztuczne zaplemnienie znane jest od dawna i stosowane z powodzeniem. Jeżeli gamety męża są odpowiedniej jakości, sytuacja prawna jest klarowna. Sytuacja zmienia się jeżeli gamety męża nie nadają się – są niezdolne do zapłodnienia. Wtedy in vitro też nie jest potrzebne, a sztuczne zaplemnienie następuje gametami innego mężczyzny i to on jest biologicznym ojcem. Sytuacja prawna jest analogiczna do uznania przez męża pozamałżeńskiego dziecka żony albo adopcji (przysposobienia) jej dziecka z innego małżeństwa.

Kiedy kobieta nie jest w pełni zdrowa, to istotne jest, który element wytwarzania potomstwa szwankuje u niej. Jeżeli zachodzi w ciążę, ale nie jest w stanie ciąży utrzymać, to jedynym sposobem posiadania potomstwa jest „pozyskanie” dziecka innej kobiety. Jeżeli dziecko jest ”niczyje” albo jest naturalnym dzieckiem jej męża z inną kobietą, to możliwa jest adopcja i sytuacja prawna jest klarowna. Każdy inny sposób jest niezgodny z prawem, bo albo ma cechy kradzieży (wymuszenia), albo jest mniej lub bardziej zakamuflowanym kupnem dziecka. Handel dziećmi i ich kradzież są karalne. Dotyczy to również przypadku tak zwanej „matki zastępczej”. Często powtarzanym argumentem za in vitro jest „prawo” do urodzenia własnego dziecka. W przypadku chęci skorzystania z surogatki widać absurd i obłudę tego „argumentu”.

Mężczyzna, którego żona nie może donosić ciąży, mimo że nie ma problemów z zapłodnieniem, może mieć dziecko z inną kobietą. Wtedy kwestia adopcji jest prawnie łatwiejsza. Również w tym przypadku, jednak, stwierdzenie komercyjnego charakteru takiego rozwiązania kwalifikuje je do handlu dziećmi.

Kiedy kobieta nie może zajść w ciążę z własnej przyczyny oznacza to albo brak lub wadę gamety, albo problem z dostarczeniem gamety na właściwe do zapłodnienia miejsce, czyli do jajowodu. Brak gamety oznacza sytuację analogiczną do niemożności utrzymania ciąży. Taka kobieta własnego dziecka mieć nie będzie. Podobnie jest z poważnymi wadami gamety, które uniemożliwiają każde zapłodnienie.

Jak widać, dotychczasowe przypadki nie dotyczą in vitro, gdyż ta metoda jest nieprzydatna do ich rozwiązania.

 

Pozostają zatem przypadki kiedy kobieta ma gamety nienajlepszej jakości albo nie jest w stanie dostarczyć ich w odpowiednim czasie do właściwego miejsca. W takich przypadkach zapłodnienie in vitro jest jedynym możliwym rodzajem zapłodnienia danej kobiety. 

W przypadku kobiety, która nigdy jeszcze nie zaszła w ciążę - ze wspomnianych wyżej powodów - nic nie można powiedzieć o jej zdolności do donoszenia ciąży. Jest to niewiadoma, którą można zweryfikować jedynie praktycznie.

 

4. Aspekt techniczno-finansowy

Dane, które przytoczę, pochodzą od polskiego prekursora metody in vitro i są z roku 2007. Dlaczego sprzed 8 lat? Z prostego powodu. Są one wolne od wszelkich politycznych wtrętów, które miały miejsce później.

 

Źródło: Prof. Marian Szamatowicz kierownik Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku. W 1987 r. dokonał pierwszego w Polsce zabiegu zapłodnienia metodą in vitro. Kierowana przez profesora Mariana Szamatowicza klinika AMB jest największym ośrodkiem leczenia niepłodności kobiet.

1. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wyraźnie nazywa niepłodność chorobą i to chorobą społeczną - dlatego że jej zasięg jest bardzo duży. Mówi się, że boryka się z nią od 12 do 15 proc. par na świecie. Jeśli spojrzymy na Polskę, w której żyje około 9 mln kobiet w okresie rozrodczym, to 12 - 15 proc. oznacza, że około miliona z nich może mieć problem z rozrodem. Ile jest takich par w Polsce, trudno powiedzieć, bo do tej pory nigdy takich badań u nas nie robiono.

2. Kobieta w Polsce, która nie może zajść w ciążę inaczej niż przez in vitro jest w niezwykle trudnej sytuacji. Po pierwsze za leczenie niepłodności musi sama zapłacić, po drugie musi poradzić sobie z wieloma rozczarowaniami, które towarzyszą metodzie in vitro. Przypomnę, że aż 70 proc. zabiegów kończy się fiaskiem.

3. Ceny in vitro są zróżnicowane. W naszej białostockiej klinice całe leczenie - jeden cykl razem z lekami - kosztuje około 6 tys. zł, ale w innych ośrodkach komercyjnych ceny przewyższają 10 czy nawet 12 tys. zł za jedną próbę.

4. Próby trzeba powtarzać i to często. Po zastosowaniu dopiero około czterech prób udaje się uzyskać 60-proc. skuteczność. Ale znam i taką pacjentkę, która zaszła w ciążę dopiero za 11. razem. Pamiętajmy, że jeden cykl leczenia trwa średnio 2 miesiące.

5. W Polsce w ponad 20 ośrodkach leczenia niepłodności wykonuje się co roku około 2 tys. zabiegów zapłodnienia pozaustrojowego. Gdyby ten zabieg był refundowany sądzę, że skorzystałoby z niego kilkanaście tysięcy Polaków więcej. Przyjmując, że robilibyśmy około 25 tys. zabiegów in vitro rocznie, to przy ich 30-proc. skuteczności mogłoby się urodzić rocznie od 7,5 do 8 tys. dzieci. Na razie jednak jest tak, że w innych krajach wskaźnik urodzeń dzieci in vitro utrzymuje się na poziomie 2 proc., a w Polsce wynosi zaledwie 0,2 procent.

6. W obliczu niżu demograficznego państwu powinno zależeć na udostępnieniu tej metody, ale nie zależy.

 

Co wynika z tych danych.

Po pierwsze, że nikt nie wie dokładnie, ile kobiet w Polsce może mieć problemy z rozrodem, podobnie jak nikt nie wie dokładnie, ile z nich ma problemy z rozrodem z powodu, powiedzmy, wcześniejszych aborcji, używania hormonalnych środków antykoncepcyjnych, wieku itp. Przyjmujemy jednak, że milion kobiet w Polsce może bardzo chcieć mieć „własne” dziecko, mimo że nie może.

Po drugie, że 70% zabiegów in vitro kończy się fiaskiem.

Po trzecie, że cena jednego cyklu wynosi średnio 9 tys. zł.

Po czwarte, że jeden cykl „leczenia” trwa średnio 2 miesiące, a skuteczność bliską 100% osiąga się przy 6 cyklach, co trwa około 1 rok.

Po piąte i po szóste, że przy 25 tys. zabiegów rocznie rodziłoby się 8 tys. dzieci. Czyli, jak łatwo policzyć, statystyczna, spragniona dziecka Polka (spośród tego miliona) ma szansę na spełnienie swych marzeń w ciągu 125 lat. Koszt urodzenia takiego dziecka wynosi, średnio, 54 tys. zł.

Jeżeli państwo funduje jakiejś kobiecie urodzenie dziecka za 54 tys. złotych, to – zgodnie z zasadą równości obywateli, każda inna kobieta za urodzenie dziecka w każdy inny sposób, też powinna otrzymać od państwa taką samą kwotę. Warte podkreślenia przy tym jest, że pieniądze za naturalne urodzenie dziecka otrzymywałaby matka z przeznaczeniem na potrzeby dziecka, a pieniądze za in vitro otrzymują właściciele kliniki in vitro i jej pracownicy. Dziecko nie ma z tego ani grosza.

„Argument”, że 8 tys. dzieci rocznie ma jakiekolwiek znaczenie demograficzne, jest niewart nawet splunięcia. Wiadomo jest, że dla prostego zachowania ilości mieszkańców, kobiety powinny mieć co najmniej 2 dzieci. Zakładając, że trwanie okresu rozrodczego wynosi 20 lat, 8 milionów kobiet powinno w tym czasie urodzić 16 milionów dzieci, czyli 800 tys. rocznie.

 

I - na koniec – nurtuje mnie jedno pytanie.

Czy, gdyby można było legalnie kupić dziecko z katalogu (wiek rodziców, ich przebyte choroby, obciążenie genetyczne i inne przydatne dane oraz dane dziecka, waga urodzeniowa, Apgar, zdjęcia, dokumentacja ciąży itp., itd.), to czy dużo byłyby kobiet chętnych do poddania się mało skutecznej, szkodliwej dla zdrowia oraz upokarzającej procedurze in vitro?

Gargangruel
O mnie Gargangruel

Jestem z Pragi. To widać, słychać i czuć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo