Gargangruel Gargangruel
1940
BLOG

Dwa statuty czyli bajka o sprytnym Bolku

Gargangruel Gargangruel Polityka Obserwuj notkę 33

10 listopada 1980 r. Sąd Najwyższy zarejestrował statut NSZZ „Solidarność”. Przypomnę, że zarejestrował pod groźbą strajku generalnego, aby ktoś sobie nie pomyślał, że ot tak, po prostu zarejestrował. Integralną częścią statutu Związku był załącznik zawierający odniesienia do Konwencji nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy ratyfikowanej przez Sejm PRL w 1956 roku oraz do punktów 1-7 Porozumienia z 31 sierpnia w Gdańsku.

Wynikały z nich - między innymi - następujące istotne zasady:

 - Organizacje pracowników i pracodawców nie mogą być rozwiązywane lub zawieszane w drodze administracyjnej.

 - Ustawodawstwo krajowe nie powinno naruszać gwaran­cji przewidzianych w niniejszej konwencji ani być tak stosowane, aby naruszało te gwarancje.

- Rząd zapewni nowym związkom zawodowym pełną możliwość wypełniania podstawowych funkcji w zakresie obrony interesów pracowniczych, realizacji potrzeb materia­lnych, społecznych i kulturalnych pracowników. Jednocześ­nie gwarantuje, że nowe związki zawodowe nie będą przed­miotem żadnej dyskryminacji.

Oznaczało to, że JEDYNYM LEGALNYM sposobem likwidacji związku zawodowego jest jego samorozwiązanie się. Wszystkie inne działania zmierzające do zawieszenia lub likwidacji związku są niezgodne z prawem międzynarodowym i podpisanymi porozumieniami. Statut „Solidarności” stanowił, że  jedynym ciałem kompetentnym do podjęcia uchwały o likwidacji Związku jest Zjazd Delegatów, a przy uchwale o likwidacji Związku obowiązuje bezwzględna większość głosów uprawnionych do udziału w Zjeździe delegatów. Uchwała taka staje się prawomocna z chwilą jej zatwierdzenia przez co najmniej połowę zarządów regionalnych grupujących nie mniej niż połowę członków Związku.

Pewną ciekawostką tego pierwszego statutu „Solidarności” był inaczej uregulowany status przewodniczących Komisji Zakładowych oraz Zarządów Regionów, a inaczej przewodniczącego Komisji Krajowej (KK). O ile ci pierwsi wybierani byli przez zebrania delegatów oddzielnie od Komisji czy Zarządu, to przewodniczący KK był „pierwszym wśród równych” i wybierany był przez samą KK, a nie przez Zjazd. Oznaczało to, że nie istniał Przewodniczący Związku. Oznaczało to również, że zmiana przewodniczących Komisji Zakładowych czy Zarządów Regionalnych wymagała zwołania zebrania delegatów, a przewodniczącego KK mogła odwołać ona sama w dowolnym momencie - w trybie wyboru, bo tak stanowił statut w kwestii odwoływania z funkcji.

Jeżeli zamiarem autorów statutu było uchronienie Związku od dyktatury, to na 1 Zjeździe ujednolicono zasady wyboru przewodniczących i zlecono wybór przewodniczącego KK Zjazdowi. Nie okazało się to – niestety - dobrym rozwiązaniem.

Następną ważną zasadą zawartą w statucie była zasada reprezentowania Związku wobec odpowiednich władz przez organy kolegialne czyli KK, Zarządy Regionalne i Komisje Zakładowe. Nie można było scedować reprezentacji ani na prezydia, ani na przewodniczących, ani na inne, wybrane czy mianowane, osoby czy grona. Innymi słowy oficjalne stanowisko Związku zawsze musiało być uchwałą odpowiedniego organu.

I tak było do 30 marca 1981 r. Tego dnia Wałęsa jednoosobowo dogadał się z premierem Rakowskim i odwołał strajk generalny zarządzony na 31 marca jako odpowiedź Związku za atak milicji na działaczy w Bydgoszczy (pobicie m.in. Rulewskiego). Nie było uchwały KK w tej sprawie. Było to drastyczne złamanie Statutu Solidarności, który nie był przecież przez nikogo narzucony, ale napisany i wybrany przez samych związkowców. Gdyby 31 marca KK wyrzuciła Wałęsę z funkcji przewodniczącego, do czego miała nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek – szacunek dla przestrzegania Statutu Związku zostałby ugruntowany i utrwalony. Dlaczego KK nie zrobiła tego? Była straszna awantura, ale nie było decyzji i tak Wałęsa został dyktatorem Solidarności.

Wtedy był czas na głośny krzyk o łamaniu związkowej praworządności, a środków do tego było wiele. Maszyn do pisania i powielaczy w Polsce nie brakowało. W KK jedni uznali dyktat Wałęsy, a inni stchórzyli. Nie wątpię – i mówię to z pełnym przekonaniem, że stchórzyli dla dobra Związku, bo uważali, że wyciąganie tych brudów na zewnątrz zaszkodzi Sprawie. Pamiętać należy, że KK nie pochodziła wtedy jeszcze z wyboru. Była to Komisja Porozumiewawcza traktowana jako KK do czasu Zjazdu - na mocy przepisów przejściowych Statutu.

Na 1 Zjeździe Solidarności wybrano władze Związku czyli KK i Komisję Rewizyjną oraz przewodniczącego KK, którym został Wałęsa. I to były statutowe władze Związku, których kadencja miała trwać do następnego Zjazdu, bo tak stanowił Statut. Jednak nastąpił stan wojenny. Związek został bezprawnie rozwiązany przez Sejm, niezgodnie z prawem międzynarodowym i podpisanymi porozumieniami.

Wielu działaczy zostało internowanych, uwięzionych, szykanowanych. Działały podziemne struktury Związku na wszystkich szczeblach łącznie z międzyregionalnym, bo trudno go było uznać za krajowy. Przyszedł jednak w końcu rok 1986, kiedy można już było – względnie bezpiecznie – prowadzić działalność związkową na szczeblu krajowym.

Jak sądzicie, co powinien wtedy zrobić statutowy przewodniczący KK?

TAK - powinien zwołać statutową KK, aby móc reprezentować Związek na zewnątrz. Bo tylko KK – według Statutu – miała prawo do reprezentowania Solidarności. Jednak Wałęsa miał już doświadczenie w bezkarnym lekceważeniu Statutu i 30 września 1986 powołał pierwszą od początku stanu wojennego jawną strukturę Solidarności tak zwaną Tymczasową Radę NSZZ „Solidarność” w składzie: Bogdan Borusewicz, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Tadeusz Jedynak, Bogdan Lis, Janusz Pałubicki i Józef Pinior.

Konia z rzędem temu, kto wie na jakiej podstawie to uczynił, a drugiego konia temu, kto wie dlaczego oni się zgodzili. Przecież byli to wszystko członkowie Solidarności, których obowiązywał § 12 Statutu, który mówił, że członek Związku jest zobowiązany przestrzegać postanowień statutu i uchwał władz Związku. Statut nie mówił nic o jakichkolwiek gremiach POWOŁYWANYCH przez przewodniczącego. Statut W OGÓLE nie przewidywał instytucji powołania do władz Związku, gdyż w § 9 stwierdzał wyraźnie i jednoznacznie, że władze związkowe wszystkich szczebli pochodzą z wyboru.

Jedyne wytłumaczenie jakie przychodzi mi do głowy, to takie, że ci ludzie NIE UWAŻALI się już za członków NSZZ Solidarność. Natomiast starali się takie wrażenie sprawiać, aby móc zawłaszczyć nazwę Związku i jego legendę. Legendę Związku, bo gdyby Wałęsa powiedział wtedy, że proponuje swą ulubioną opcję Solidarność-bis, to jego „legenda” by się skończyła.

Ktoś może powiedzieć, że sytuacja była nietypowa i Statut nie mógł jej regulować. Tym bardziej należało wtedy zwołać KK, bo tylko ona – zgodnie z § 43 Statutu – mogła podejmować decyzje w sprawach nieuregulowanych Statutem bądź spornych.

Dalsze działania były już tylko prostą konsekwencją tego złamania Statutu przez Wałęsę i grupę jego wspólników. 25 października 1987 roku jacyś „działacze” powołali Krajową Komisję Wykonawczą NSZZ Solidarność. Jak wspomniałem nie miało to nic wspólnego z NSZZ Solidarność, bo Statut Związku nie przewidywał istnienia takich ciał, dodatkowo nie pochodzących z wyboru. Wszystkie Komisje Tymczasowe, Porozumiewawcze, Wykonawcze i jakich by tam jeszcze nie wymyślić, SKOŃCZYŁY się wraz z 1 Zjazdem, bo wtedy straciły moc przepisy przejściowe zawarte w § 41.

Zbliżamy się wreszcie do momentu, gdy ta nowa organizacja musiała jakoś wskoczyć w buty NSZZ Solidarność, tak aby nikt albo tylko niewielu się w tym zorientowało. Czym mogło grozić takie zdemaskowanie? To proste. Członkowie tej Solidarności-bis uważaliby się przecież wciąż za członków Związku. Mogli zastrajkować w obronie własnych i innych interesów, mogli spowodować zwołanie w ciągu 3 miesięcy nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów i wybrać nowe władze, które nie musiałyby już przestrzegać jakichś tam ustaleń z SB.

Aby zabezpieczyć się przed taką – tragiczną w skutkach dla założycieli Solidarności-bis – ewentualnością, zarejestrowano w sądzie statut Solidarności uchwalony na 1 Zjeździe, ale z pewnymi innowacjami.

Jak wiadomo Solidarność w 1980 założyli reprezentanci regionów. Regiony tworzyły się spontanicznie i oddolnie, a Statut nie wtrącał się w ilość i zasięg regionów. Teraz Komitet Założycielski był jednorodną grupą nie reprezentującą żadnych regionów, jedynie siebie, a w statucie o utworzeniu regionu i jego zasięgu miała decydować KK. Bez jej akceptacji region nie mógł powstać. Stwarzało to pośrednią możliwość ingerencji KK we własny skład, gdyż przewodniczący regionu był statutowo członkiem KK. Przepis ten uchwalony na Zjeździe dotyczył sytuacji, gdy regiony były już utworzone i dotyczył hipotetycznej sytuacji tworzenia nowego regionu z już istniejących. Teraz jednak nabrał innego, zasadniczego znaczenia, bo WSZYSTKIE regiony były nowe.

Jednak clou sprawy stanowił aneks do statutu. Trzeba go przytoczyć w całości:

Par.1

Do czasu podjęcia przez najbliższy Krajowy Zjazd Delega­tów Związku decyzji zgodnie z par. 18 ust. 1 pkt 1 Statutu, zawiesza się następujące postanowienia Statutu:

1/ w par. 5 postanowienie, iż członkiem Związku mogą być także osoby czerpiące środki utrzymania z pracy twórczej wykonywane na innej podstawie prawnej niż stosunek pracy,

2/ w par. 11 pkt. 4 postanowienie, iż Związek zobowiązany jest do podjęcia akcji strajkowej w obronie obywatelskich praw członka Związku,

3/ par. 19 ust. 1 pkt 6,

4/ par. 23 ust. 1 pkt 6,

5/ par. 24 pkt 3,

6/ par. 33,

7/ par. 34.          

Par. 2

Do czasu wyborów do władz statutowych Związku, funkcje tych władz przewidziane Statutem pełnią odpowiednio:

1/ Komisji Krajowej - Krajowa Komisja Wykonawcza,

2/ zarządów regionów - tymczasowe zarządy regionów, regionalne komisje wykonawcze, międzyzakładowe komitety organiza­cyjne, regionalne komitety organizacyjne,

3/ komisji zakładowej - tymczasowe komisje zakładowe, komitety organizacyjne, komitety założycielskie.

Par. 3

Aneks niniejszy jest integralną częścią Statutu NSZZ "Solidarność".

Co to wszystko dokładnie oznacza?  § 32 Statutu stanowi, że po wyczerpaniu innych form działania Związek może podjąć akcję strajkową. Ktoś czytający statut nic złego w nim nie zobaczy. Prawo do strajku jest zapewnione. Jednak WSZYSTKIE - oprócz 1 – punkty z paragrafu 1 aneksu ZAWIESZAJĄ MOŻLIWOŚĆ STRAJKU. Żadne z ogniw związku, włącznie z KK, nie ma uprawnień do ogłoszenia strajku. W tej sytuacji każdy strajk jest „dziki” i nielegalny.

Kiedy pomyśli się, że w1980 roku, kiedy Sąd Wojewódzki zmienił paragrafy dotyczące strajku, Związek ogłosił gotowość strajkową i odwołał się do Sądu Najwyższego. A teraz „założyciele” dobrowolnie zgadzają się na rezygnację z jedynej skutecznej broni związku. W ten sposób wykluczony został protest przeciw działaniom nowych władz związku oraz ewentualnym działaniom władz.

Solidarności-bis zostają wyrwane zęby na okres do najbliższego Zjazdu czyli do kiedy? Co najmniej na dwa lata.

Na taki sam czas zostaje „zamrożona” KK czyli nikt ich nie ruszy. Dotyczy to również Wałęsy. Na dwa lata staje się dyktatorem, gdyż KK straciła możliwość jego odwołania.

Reasumując, statut wraz z aneksem zapewniają na dwa lata grupie, która nie została przez nikogo wybrana i pochodzi nie wiadomo z czyich nominacji, możliwość występowania w imieniu związku, który jest rzekomo tym samym związkiem co NSZZ Solidarność i dodatkowo daje władzy gwarancję spokojnego odwrotu na z góry upatrzone pozycje.

Jedno jest pewne. Wałęsa tego nie wymyślił.

Gargangruel
O mnie Gargangruel

Jestem z Pragi. To widać, słychać i czuć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka